Jak zapisywać gwarę?
To chyba najtrudniejsze pytanie, jakie sobie zadaje każdy, kto postanowi utrwalić mowę swojej okolicy. Piszący te słowa postara się udzielić odpowiedzi, do której doszedł po kilkunastu latach przemyśleń.Trzeba pisać tak, jak sie godo.
Jeśli kogoś dziwi, że ucony radzi coś tak „nienaukowego”, to postaram się wyjaśnić, co mam na myśli.
Przez ponad sto lat dziejów naukowej dialektologii uprawianej na uniwersytetach właściwie nie kwestionowano konieczności zapisywania gwary specjalnym pismem fonetycznym. Pozwalało ono specjalistom na częściowe przynajmniej odtworzenie, wyobrażenie sobie, jak mówi „lud” jakiejś okolicy.
Oto przykład tekstu gwarowego zapisanego pismem fonetycznym:
Jeślibyśmy go zapisali w poniższy sposób, utracilibyśmy informację o pewnych niuansach wychwyconych przez uczonego, ale ułatwilibyśmy czytanie innym:
Jo wiom, że ludzie godajo, że jaźwiec jes, ale jo go nie widzioł. Tamok widziołem to, ale czy to był jaźwiec czy kot, nie wiom. To sie tak darło, to my podrzeźniali. I to było takie jak kot. To było w necy, miecioncek świcił, to było corne, to leciało z krzaków do nos... Tak i patrzymy, dy to leci, przyleciało ku progowi, zawarłem dźwi.
Pamiętajmy jednak, że pismo fonetyczne zostało stworzone głównie po to, żeby utrwalić dźwięki mowy, gdy innego sposobu ich zapisu nie było. To czasy sprzed zapisu na płyty, wałki i pierwsze magnetofony.
Dzisiaj przede wszystkim brzmienie i treść gwary trzeba nagrać, utrwalić, a potem dopiero martwić się, czy słowo dobrze zapisywać debrze czy na przykład döbrze.
Dziś, gdy w niemal każdym telefonie komórkowym jest dobrej jakości dyktafon zachęcać należy młode pokolenie do słuchania i nagrywania tego, co ma do przekazania pokolenie dziadków – zapis dźwiękowy jest obecnie ważniejszy od tekstowego.
Nie należy też przesadzać z interwencjami redakcyjnymi. Doskonałym przykładem może być zestawienie Gawęd iwkowskich ks. Jana Piechoty i Kuseryj iwkowskich p. Stefana Szota.
Pierwsza książka, opracowana przez człowieka wykształconego i pochodzącego z innych okolic, następnie poddana konsultacjom z językoznawcami i redakcji w renomowanym krakowskim Wydawnictwie Literackim, zawiera dialogi, które w niczym nie przypominają gwary, np.: „Teraz już wiecie, kto wam krowy zaczarował i kto wam odbiera mleko” (s. 100).
Opowieści te posiadają wartość etnograficzną, historyczną i literacką, ale o prawdziwym brzmieniu gwary, a nawet i o jej właściwościach gramatycznych nie informują w pełni wiarygodnie.
Książka p. Stefana Szota nie przerabia gwary. Zapisy „Dzioń debry głospłodorzu”, „Naucyłom chama grzecneści” (s. 60), „Modlółyście sie do świontygo Urbona” (s. 83) są odzwierciedleniem prawdziwej gwary iwkowskiej, z „tarnowską” wymową samogłoski o w niektórych pozycjach jako e (debry) i „sądecko-limanowską” wymową ę i em, en jako o, on, om (naucyłom ‘nauczyłem’, świontygo).
Ten właśnie sposób jest godzien polecenia, a melodię zdania, charakterystyczne niuanse fonetyczne zainteresowanemu odbiorcy winno zapewnić dołączone do tekstu nagranie.
Zachęcam do pomnażania gwarowej fonoteki. Jeśli ktoś jej łaskawie użyczy, jest nadzieja, że powstanie większa „księga”, a raczej płyta z językowymi specjałami Ślikowego Szlaku.
Artur Czesak
e-mail: artur.czesak@uj.edu.pl